14.04.2016, 23:37
Odcinek 3 - "Warianty dla wariata..."
Postanowiłem moje obliczenia i przemyślenia skonsultować z moim serdecznym kolegą, człowiekiem będącym zawodowo projektantem architektury i konstrukcji oraz jednocześnie posiadającym uprawnienia inspektora nadzoru budowlanego.
Kiedy przedstawiłem mu wszystkie fotki projektu budowlanego, oraz przeprowadziłem mój ciąg myślowy obliczeń - usłyszałem praktycznie wszystko, co spodziewałem się usłyszeć plus dodatkowo jedną "małą" niespodziankę... czyli:
Na początek wysłuchałem jakim to trzeba być wariatem, żeby wymyślić i uprzeć się na realizację tak szalonego pomysłu jakim jest tak duży szklany zbiornik w małym blokowym mieszkaniu.
Następnie wysłuchałem o różnicach w rodzajach obciążeń i ostatecznie, że mój proces tych prostych obliczeń ma jakąś tam logikę, ale on nigdy nie wydałby pozytywnej ekspertyzy i pozwolenia na taką instalację, bo zapasy w wytrzymałości płyty stropowej są nie po to, żeby je sobie dowolnie i maksymalnie wyczerpywać, ale są po to żeby były.
Przykładów i argumentów mających na celu zniechęcenie mnie do realizacji tego planu słuchałem naprawdę bardzo długo...
Kiedy kolega stwierdził ostatecznie, że żadna argumentacja nie jest w stanie mnie zniechęcić, zabrał się za swoje analizy...
Podsumowanie nie wyglądało najgorzej. Jednak najpoważniejszym argumentem jest pytanie, czy ponad czterdzieści lat temu jakiś budowlaniec nie popełnił gdzieś błędu w sztuce budowlanej przy produkcji którejś z płyt stropowych lub przy jej montażu?
No i dodatkowo ta "mała" nieprzyjemna niespodzianka... :
Na fotce w poprzednim 2 odcinku eseju, na czerwono zaznaczyłem położenie planowanego akwarium, "plecami" do ściany działowej.
Problem polega na tym, że po zalaniu takiego akwarium wystąpi określone ugięcie stropu, w tamtych czasach zazwyczaj nie robiono prawidłowych dylatacji między "działówkami" a stropem. W związku z tym jest prawie pewne, że choć konstrukcji raczej nic nie grozi, to na ścianie działowej u sąsiada pode mną wystąpią pęknięcia tak zwane "wokół pionowe".
Pomyślałem sobie: - masakra, już widzę minę sąsiada z dołu... takiego numeru nie uda mi się zbagatelizować... to skończyłoby się poważną aferą i koniecznością likwidacji akwarium lub w najlepszym przypadku, powrotu do jego obecnej wielkości...
Zacząłem więc snuć warianty możliwych ewentualnych rozwiązań:
1. Znacznie zmniejszyć akwarium...
- odpada, nie po to się tu męczę, żeby iść na kompromisy i za chwilkę żałować, że przepuściłem okazję życia na realizację jednego z marzeń życia...
2. Stalowa konstrukcja dodatkowa, na podłodze pod akwarium, biegnąca w poprzek wszystkich płyt stropowych w pokoju, w celu rozłożenia obciążenia na maksymalną ich ilość...
- niestety, taka konstrukcja aby spełniła swoją rolę musiałaby mieć odpowiednią sztywność... aby ją uzyskać mocno wzrastały w jej obliczeniach dwie jej cechy: wysokość i ciężar własny konstrukcji... no i tu problem, aby konstrukcja nie ważyła kolejnej tony, musi być wyższa... czyli ok 25cm.
- czyli odpada, nie wyobrażam sobie - dwadzieścia pięć centymetrów progu pomiędzy pokojami i na wyjściu na balkon....
3. Wybudowanie u sąsiada pode mną, podpory w formie jakiejś kolumny...
- odpada, już widzę minę sąsiada, gdybym mu taką propozycję złożył...
4. Częściowe podwieszenie akwarium... czyli umieszczenie w szafce pod akwarium konstrukcji, którą można by podwiesić do (mojego) sufitu na stalowych cięgnach regulowanych na tzw "śrubach rzymskich".
- w ten sposób część ciężaru akwarium "gniotłaby" strop na (mojej) podłodze, a druga część ciężaru akwarium wisiałaby obciążając płyty stropowe nad moją głową.
Hmm... pomysł wygląda logicznie - rozłożenie sił na dwa stropy uratowałoby sąsiadowi ściankę działową i podniosłoby ogólny stopień bezpieczeństwa całego układu...
Niestety ten wariant nie jest pozbawiony wad i niesie też problemy estetyczne, wielokrotne wiercenie sufitu, każde cięgno byłoby przymocowane do dość grubej blachy przykręconej do sufitu na cztery spore śruby w kołkach rozporowych.
Pytanie jeszcze - co zrobić z telewizorem, który miałem podwiesić nad akwarium, generalnie nie zmieniając zbytnio jego lokalizacji...
Kiedy pełen obaw zbierałem myśli, żeby w końcu przedstawić mojej kochanej żonce sytuację i w związanym z nią chyba jedynym możliwym wariantem... zadzwonił telefon.
W słuchawce usłyszałem głos mojego serdecznego przyjaciela - projektanta:
- słuchaj, mam dla ciebie jeszcze jeden wariant. Wariant, który z punktu konstrukcyjnego byłby najmniej inwazyjny a jednocześnie rozwiązujący dość prosto i skutecznie ryzyko ugięcia stropu.
5. Przenieść lokalizację planowanego akwarium z miejsca zaznaczonego na czerwono, na miejsce zaznaczone na żółto na poniższej fotce. Nowe miejsce to początek płyt stropowych leżących na ścianie nośnej. W takiej lokalizacji akwarium wywoła minimalne ugięcie płyt stropowych, a siły uginające płyty zamieniają się na siły ścinające, a płyty te są tak wytrzymałe na ścinanie, że bez większych obaw można by postawić tam moje wymarzone akwarium, nawet pomimo znacznego (ośmiokrotnego) przekroczenia obciążenia siłą skupioną stropu.
- wariant teoretycznie prosty, ale spojrzałem na pokój... trzeba by praktycznie wszystko wywrócić do góry nogami, kanapa rogówka "prawa", trzeba przenieść, ale przestałaby pasować - czyli do wymiany na "lewą", szafa i komoda, do likwidacji, za to trzeba by też przemeblować sąsiedni pokój ten za ścianką działową i tam zamówić, zbudować nową szafę... żeby cokolwiek w tym układzie zmieścić, trzeba w ścianie działowej przekuć - przesunąć drzwi... jednym słowem - masakra.
W końcu nadszedł czas prezentacji wariantów żonce...
Praktycznie jedyne możliwe - to wybór pomiędzy wariantami nr 4. a nr 5. więc szału nie ma...
W trakcie redagowania:
Odcinek 4 - "Podwójne dno..."
Odcinek 5 - "Pranie mózgu..."
Odcinek 6 - "Epilog."
Pozdrawiam
cdn... (ciąg dalszy nastąpi)
Postanowiłem moje obliczenia i przemyślenia skonsultować z moim serdecznym kolegą, człowiekiem będącym zawodowo projektantem architektury i konstrukcji oraz jednocześnie posiadającym uprawnienia inspektora nadzoru budowlanego.
Kiedy przedstawiłem mu wszystkie fotki projektu budowlanego, oraz przeprowadziłem mój ciąg myślowy obliczeń - usłyszałem praktycznie wszystko, co spodziewałem się usłyszeć plus dodatkowo jedną "małą" niespodziankę... czyli:
Na początek wysłuchałem jakim to trzeba być wariatem, żeby wymyślić i uprzeć się na realizację tak szalonego pomysłu jakim jest tak duży szklany zbiornik w małym blokowym mieszkaniu.
Następnie wysłuchałem o różnicach w rodzajach obciążeń i ostatecznie, że mój proces tych prostych obliczeń ma jakąś tam logikę, ale on nigdy nie wydałby pozytywnej ekspertyzy i pozwolenia na taką instalację, bo zapasy w wytrzymałości płyty stropowej są nie po to, żeby je sobie dowolnie i maksymalnie wyczerpywać, ale są po to żeby były.
Przykładów i argumentów mających na celu zniechęcenie mnie do realizacji tego planu słuchałem naprawdę bardzo długo...
Kiedy kolega stwierdził ostatecznie, że żadna argumentacja nie jest w stanie mnie zniechęcić, zabrał się za swoje analizy...
Podsumowanie nie wyglądało najgorzej. Jednak najpoważniejszym argumentem jest pytanie, czy ponad czterdzieści lat temu jakiś budowlaniec nie popełnił gdzieś błędu w sztuce budowlanej przy produkcji którejś z płyt stropowych lub przy jej montażu?
No i dodatkowo ta "mała" nieprzyjemna niespodzianka... :
Na fotce w poprzednim 2 odcinku eseju, na czerwono zaznaczyłem położenie planowanego akwarium, "plecami" do ściany działowej.
Problem polega na tym, że po zalaniu takiego akwarium wystąpi określone ugięcie stropu, w tamtych czasach zazwyczaj nie robiono prawidłowych dylatacji między "działówkami" a stropem. W związku z tym jest prawie pewne, że choć konstrukcji raczej nic nie grozi, to na ścianie działowej u sąsiada pode mną wystąpią pęknięcia tak zwane "wokół pionowe".
Pomyślałem sobie: - masakra, już widzę minę sąsiada z dołu... takiego numeru nie uda mi się zbagatelizować... to skończyłoby się poważną aferą i koniecznością likwidacji akwarium lub w najlepszym przypadku, powrotu do jego obecnej wielkości...
Zacząłem więc snuć warianty możliwych ewentualnych rozwiązań:
1. Znacznie zmniejszyć akwarium...
- odpada, nie po to się tu męczę, żeby iść na kompromisy i za chwilkę żałować, że przepuściłem okazję życia na realizację jednego z marzeń życia...
2. Stalowa konstrukcja dodatkowa, na podłodze pod akwarium, biegnąca w poprzek wszystkich płyt stropowych w pokoju, w celu rozłożenia obciążenia na maksymalną ich ilość...
- niestety, taka konstrukcja aby spełniła swoją rolę musiałaby mieć odpowiednią sztywność... aby ją uzyskać mocno wzrastały w jej obliczeniach dwie jej cechy: wysokość i ciężar własny konstrukcji... no i tu problem, aby konstrukcja nie ważyła kolejnej tony, musi być wyższa... czyli ok 25cm.
- czyli odpada, nie wyobrażam sobie - dwadzieścia pięć centymetrów progu pomiędzy pokojami i na wyjściu na balkon....
3. Wybudowanie u sąsiada pode mną, podpory w formie jakiejś kolumny...
- odpada, już widzę minę sąsiada, gdybym mu taką propozycję złożył...

4. Częściowe podwieszenie akwarium... czyli umieszczenie w szafce pod akwarium konstrukcji, którą można by podwiesić do (mojego) sufitu na stalowych cięgnach regulowanych na tzw "śrubach rzymskich".
- w ten sposób część ciężaru akwarium "gniotłaby" strop na (mojej) podłodze, a druga część ciężaru akwarium wisiałaby obciążając płyty stropowe nad moją głową.
Hmm... pomysł wygląda logicznie - rozłożenie sił na dwa stropy uratowałoby sąsiadowi ściankę działową i podniosłoby ogólny stopień bezpieczeństwa całego układu...
Niestety ten wariant nie jest pozbawiony wad i niesie też problemy estetyczne, wielokrotne wiercenie sufitu, każde cięgno byłoby przymocowane do dość grubej blachy przykręconej do sufitu na cztery spore śruby w kołkach rozporowych.
Pytanie jeszcze - co zrobić z telewizorem, który miałem podwiesić nad akwarium, generalnie nie zmieniając zbytnio jego lokalizacji...
Kiedy pełen obaw zbierałem myśli, żeby w końcu przedstawić mojej kochanej żonce sytuację i w związanym z nią chyba jedynym możliwym wariantem... zadzwonił telefon.
W słuchawce usłyszałem głos mojego serdecznego przyjaciela - projektanta:
- słuchaj, mam dla ciebie jeszcze jeden wariant. Wariant, który z punktu konstrukcyjnego byłby najmniej inwazyjny a jednocześnie rozwiązujący dość prosto i skutecznie ryzyko ugięcia stropu.
5. Przenieść lokalizację planowanego akwarium z miejsca zaznaczonego na czerwono, na miejsce zaznaczone na żółto na poniższej fotce. Nowe miejsce to początek płyt stropowych leżących na ścianie nośnej. W takiej lokalizacji akwarium wywoła minimalne ugięcie płyt stropowych, a siły uginające płyty zamieniają się na siły ścinające, a płyty te są tak wytrzymałe na ścinanie, że bez większych obaw można by postawić tam moje wymarzone akwarium, nawet pomimo znacznego (ośmiokrotnego) przekroczenia obciążenia siłą skupioną stropu.
- wariant teoretycznie prosty, ale spojrzałem na pokój... trzeba by praktycznie wszystko wywrócić do góry nogami, kanapa rogówka "prawa", trzeba przenieść, ale przestałaby pasować - czyli do wymiany na "lewą", szafa i komoda, do likwidacji, za to trzeba by też przemeblować sąsiedni pokój ten za ścianką działową i tam zamówić, zbudować nową szafę... żeby cokolwiek w tym układzie zmieścić, trzeba w ścianie działowej przekuć - przesunąć drzwi... jednym słowem - masakra.
W końcu nadszedł czas prezentacji wariantów żonce...
Praktycznie jedyne możliwe - to wybór pomiędzy wariantami nr 4. a nr 5. więc szału nie ma...
W trakcie redagowania:
Odcinek 4 - "Podwójne dno..."
Odcinek 5 - "Pranie mózgu..."
Odcinek 6 - "Epilog."
Pozdrawiam

cdn... (ciąg dalszy nastąpi)
Ryby wód krajowych - okonie (Perca fluviatilis) - esej
Zapraszam do lektury
"Gdy twoim jedynym narzędziem jest młotek, wszystko zaczyna ci przypominać gwoździe."
Autor: Abraham Maslow
Zapraszam do lektury

"Gdy twoim jedynym narzędziem jest młotek, wszystko zaczyna ci przypominać gwoździe."
Autor: Abraham Maslow